Gościem honorowym listopadowego spotkania był Jarosław Mulewicz, absolwent naszego wydziału (rocznik 1976), który praktycznie całe swoje życie zawodowe był związany z problematyką Unii Europejskiej, poczynając od pracy Katedrze Prawa Międzynarodowego, poprzez udział w przygotowaniu i negocjowaniu naszego układu stowarzyszeniowego aż po obecny udział w Komitecie Ekonomiczno-Społecznym w Brukseli. Równocześnie jest członkiem zarządu koncernu Avon w Brukseli, który nota bene ma w Garwolinie zakład zatrudniający 5000 osób.
Głównym tematem jednak była biurokracja brukselska, która nawet jeśli nie „rządzi całym światem”, to ma olbrzymi – a według Jarka czasami decydujący - wpływ na to, czym zajmuje się Unia Europejska. Jest to potężna armia 40 tysięcy urzędników, bardzo dobrze płatnych, żywotnie zainteresowanych w utrzymywaniu obecnego status quo i wymyślaniu nowych, „niezwykle istotnych” tematów, bez rozwiązania których Wspólnota nie mogłaby istnieć. Jarek podał przykład dyrektywy w sprawie szerokości siodełek w ciągnikach. Nic dziwnego, że Unia wydała już 150 tys. aktów prawnych, z czego 100 tys. w ciągu ostatnich 10 lat. I ta produkcja stale przyspiesza. Przy tym inicjatywy nowych legislacji są nieskoordynowane i często niespójne. Brak natomiast poważnych inicjatyw, które prowadziłyby do rzeczywistego ustanowienia prawdziwego wspólnego rynku, na którym obowiązywałyby faktycznie jednolite przepisy dla wszystkich oraz do rzeczywistego eliminowania ograniczeń w swobodnym przepływie towarów, usług, kapitału i ludzi.
Jarek nie zostawił również suchej nitki na swoim Komitecie Ekonomiczno-Społecznym, który jest organem opiniującym wszystkie akty prawne, składa się z 344 osób reprezentujących w zasadzie przedsiębiorców, związki zawodowe i organizacje pozarządowe. W rzeczywistości jest to fikcja, ponieważ np. przedsiębiorców można policzyć na palcach jednej ręki, a zasiadają w nim głównie urzędnicy z kilkudziesięcioletnim stażem, którzy w spokoju dożywają swojej tłustej unijnej emerytury. Bywa, że na spotkaniu jakiejś grupy roboczej jest trzech czy czterech uczestników i przeszło dwadzieścia osób obsługi – tłumacze, obsługa sekretarska itp. „Nic by się nie stało – powiedział Jarek – gdyby Komitet przestał istnieć.”
Nikła jest przy tym nadzieja, że się to zmieni bez naruszenia interesów biurokracji. Kryzys nie wstrząsnął Brukselą. Europa dryfuje. „Dopóki biurokracja kwitnie – powiedział Jarek – zajmujemy się duperelami zamiast walczyć o utrzymanie konkurencyjności Europy.” Żeby trochę złagodzić swoje ostre stanowisko nasz gość zacytował polskiego komisarza, Janusza Lewandowskiego, który stwierdził, że lepiej niech państwa członkowskie spierają się nawet o rzeczy mało ważne niż miałyby prowadzić wojny.
Jak można się było domyśleć, takie prowokacyjne postawienie sprawy wywołało ożywioną dyskusję. Najczęściej gratulowano naszemu gościowi szczerości i bezkompromisowości podając różne przykłady biurokratycznych absurdów. Natomiast w obronie Unii stanęła profesor Elżbieta Kawecka-Wyrzykowska, która ukazała niewątpliwe korzyści, jakie Unia przyniosła wszystkim, a w tym również Polsce, czego najlepszym przykładem są nasi rolnicy, którzy wbrew wielkim obawom są największymi beneficjentami naszego przystąpienia do Unii Europejskiej.