Globtroter Krzysztof Strzałkowski

Na spotkaniu Korporacji w dniu 6 marca 2019 Gościem Honorowym był nasz globtroter Krzysztof Strzałkowski, który opowiedział nam o trzech krajach wybranych ze swoich licznych podróży: Iranie, Kubie i Japonii bogato ilustrując swoje wystąpienie zdjęciami i filmikami.

Przyznajmy się, że jedną z silnych motywacji wybrania studiów na Wydziale Handlu Zagranicznego była skłonność do podróżowania. I większość z nas realizowała ją w trakcie kariery zawodowej i po jej zakończeniu, ale chyba nikt nie dorównałby dzisiaj Krzysztofowi, który zasługuje na miano prawdziwego globtrotera. Działając całe życie zawodowe w biznesie na styku dwóch systemów zdobył takie doświadczenia i umiejętności, że był w nowych warunkach po prostu skazany na sukces, co też i osiągnął i nadal osiąga, dzięki czemu może dzisiaj podróżować dużo, często i daleko.

W Iranie już wysiadając z samolotu Lufthansy kobiety muszą mieć głowy przykryte chustką, zwaną hidżabem, aby nie narazić się na mandat lub areszt, a do meczetu mogą wejść tylko opatulone w obszerne szaty, zwane czadorem, wypożyczane za nie tak drobną opłatą. Największe wrażenie na Krzysztofie zrobiło Muzeum Dywanów oraz meczety, zresztą też wyłożone dywanami, po których należy chodzić, ponieważ dopiero „chodzony” dywan w pełni ukazuje swoją urodę. W centrum Isfahan jest 9-cio hektarowy, olbrzymi plac wielkości kilku boisk piłkarskich na którym Anglicy namiętnie grali na koniach w polo. Wielkie wrażenie robi też Persepolis i pełen zieleni Isfahan położony tak jakby w oazie. 12-milionowy Teheran jest szary, zatłoczony i zadymiony. Ruch kołowy jest taki że przejście na drugą stronę ulicy jest prawdziwym wyzwaniem. Ludzie natomiast uwielbiają być fotografowani i to w odróżnieniu od większości krajów - bezpłatnie.

Hawana jest strasznie zaniedbana, chociaż UNESCO finansuje renowację pięknych gmachów pochodzących jeszcze z czasów hiszpańskich. Ze względu na brak mieszkań w takich starych budynkach o wysokich pokojach dzieli się je na pół w poziomie i na antresolach powstają dodatkowe mieszkania. Cudzoziemcy mają inne pieniądze niż ludność miejscowa i inne sklepy, w których królują rum i cygara. No i słynne taksówki w starych samochodach amerykańskich. Przejażdżka kosztuje 10 USD od łebka, o ile jeszcze jeżdżą, bo głównie służą jako modele do robienia zdjęć. Na prowincji żal ściska patrząc na opuszczone ogrody i plantacje. Hojna natura sprawia, że owoce rosną dziko bez udziału człowieka. Wielkim rozczarowaniem dla Krzysztofa byli smutni muzycy wykonujący rytmiczne samby we wszechobecnych w każdym mieście La Casa de la Musica.

Japonia jest rzeczywiście Krajem Kwitnącej Wiśni, która jest tam prawie świętością. Panny muszą mieć je na swoich zdjęciach jeśli chcą dobrze wyjść za mąż, firmy organizują pod nimi pikniki, stare drzewa są podpierane. Na stacjach metra sa rzeczywiście upychacze. Przed stacją Shibuya jest pomnik psa, który wychodził spotkać swojego pana przez 15 lat po jego śmierci. W Tokio na ruchliwych skrzyżowaniach światła zatrzymują wszystkie samochody i piesi przemieszczają się we wszystkich kierunkach, w tym również po przekątnej. Na świętej górze Koya San jest około 100 klasztorów, które oferują pokoje gościnne. Przeżyciem jest podróż szybką koleją Shinkansen. Pociągi jeżdżą wahadłowo w obie strony i fotele sa tak skonstruowane, że można je przestawiać tak, żeby pasażer zawsze siedział przodem do kierunku jazdy. Ale największym przeżyciem jest wizyta w toalecie pociągu. Samo przestudiowanie instrukcji obsługi zajmuje co najmniej 15 minut. Nie wchodząc w szczegóły nawet temperatura deski klozetowej jest regulowana.

Nie mogąc zaspokoić naszego pragnienia podróżowania Krzysztof uraczył nas ulubionymi winami i wierzcie mi, zarówno białe hiszpańskie Verdejo jak i czerwone włoskie Primitivo były po prostu wyśmienite./TEK/