Nasz Kolega i Przyjaciel

Dnia 9 stycznia 2015 roku odszedł Józek Oleksy wybitny kolega i przyjaciel, z którym studiowaliśmy na Wydziale Handlu Zagranicznego SGPiS w latach 1964-1969. „Żyłem porządnie, starałem się nie wyrządzać ludziom zła, nie krzywdzić ich. Nawet jak byłem w reżimie komuny, unikałem sytuacji, w których bym czegokolwiek nadużył, kogoś sponiewierał” – mówił „Rzeczpospolitej”.

Śledziliśmy Jego wspinanie sie po szczeblach kariery zawodowej aż do najwyższych stanowisk w państwie. Zaczęła się ta Jego kariera od wyboru na starostę grupy 56 na studiach. Potem pełnił funkcję sekretarza komitetu uczelnianego partii. W latach 1977-81 pracował na Wydziale Pracy Ideowo-Wychowawczej KC, godząc to z pracą naukową - w 1977 r. obronił doktorat. W latach 1981-86 był kierownikiem Biura Centralnej Komisji Rewizyjnej PZPR. Z uczelnią rozstał się w 1987 r., gdy mianowano go I sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego w Białej Podlaskiej.

Dwa lata później został ministrem ds. relacji ze związkami zawodowym w rządzie Mieczysława Rakowskiego. Reprezentował władzę podczas rozmów Okrągłego Stołu, potem został posłem w sejmie kontraktowym. Gdy w 1990 r. PZPR się rozwiązała, był jednym z założycieli nowej formacji - Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej (poprzedniczki SLD). W kolejnych lewicowych rządach pełnił ważne funkcje: dwa razy był Marszałkiem Sejmu (1993-95 i 2004-05), a od lutego 1995 do stycznia 1996 stał na czele rządu SLD-PSL.

Niezależnie od zajmowanych stanowisk dla nas był po prostu bliskim kolegą i przyjacielem a sprawowane wysokie urzędy nie powodowały by okazywał nam jakiś dystans. Gdy tylko pozwalały mu liczne obowiązki brał udział w spotkaniach naszego roku i jak widać na zdjęciu tak jak każdy z nas był dla ułatwienia identyfikacji „opisany” plakietką z imieniem i nazwiskiem.

Chyba nie udzielał się sportowo, ale jeden z kolegów znalazł zdjęcie Józia z czasów studiów jako kibica na stadionie Syreny, gdzie odbywały się różne nasze mecze. Nasz rocznik był wtedy i pozostaje do dziś zżyty, jesteśmy w stałym kontakcie i gdy dotarła do nas wiadomość o Jego śmierci wiele osób odczuło potrzebę podzielenia się wspomnieniami. Jedna z koleżanek pisze: „Józia dawałam za przykład swojej czwórce uczących się dzieci, że zawsze miał odwagę zapytać w trakcie wykładu o niezrozumiałe dla Niego kwestie. Był otwartym na wiedzę studentem, ambitnym i bardzo pracowitym. Zawsze życzliwym i dobrym kolegą”.

Inna z Jego bliskich koleżanek z grupy 56 napisała: „Dzisiaj po wysłuchaniu wszystkich wspominków o Józku na wszystkich kanałach telewizyjnych - czuję taką głęboką potrzebę powiedzenia czegoś - a mianowicie, że Józek był jednym z nas - zdolnych prowincjuszy na „elitarnym” wtedy Wydziale HZ. Prawdę mówiąc, przez pierwsze dwa lata podziały na „warszawiaków” i tych z akademików były dość widoczne. Potem, jakoś to wszystko się wyrównało ... Ja osobiście go bardzo podziwiałam, że zajął się prawem u prof. Całusa – gdzie wtedy nie było żadnego podręcznika”. Tak na marginesie to serdecznie się potem z profesorem Całusem zaprzyjaźnił.

Już w czasie studiów ujawnił talenty i cechy, za które był ceniony i lubiany w wielu środowiskach przez cale życie. Miał skłonność do przemawiania – barwnie, długo, dowcipnie i mądrze a zawsze piękną polszczyzną. Miał też umiejętność prowadzenia dialogu. Był pod tym względem wyjątkową postacią na tle charakterystycznej dla nas Polaków a już szczególnie widocznej wśród polityków, zapalczywości i kłótliwości. Nawet w najtrudniejszym okresie niesłusznych oskarżeń zachowywał się z niesłychaną godnością i nie okazywał negatywnych emocji. Jego mądrość, poczucie kultury, zdolność wybaczania, tak potrzebne podczas przełomu systemów pozwoliły mu odegrać istotną rolę w przemianach kształtujących nową rzeczywistość w kraju.

Kolejny z kolegów mieszkający na stałe na antypodach wspomina: „Co roku odwiedzałem Polskę (od roku 1970) i co roku spotykałem sie z Józiem prywatnie (za wyjątkiem okresu kiedy był premierem). Za każdym razem pytał czy może mi w czymś pomóc w Polsce. Tak jak na studiach - zawsze był do usług dla każdego...Wiele pomógł mi w czasie studiów, gdy mieszkaliśmy wspólnie na Madalińskiego (nawet waletowałem u niego w pokoju przez jakiś czas). Szkoda ze odszedł tak wcześnie. Zawsze będę go wspominał jako serdecznego, uczynnego i bardzo dyplomatycznego człowieka. Tak jak każdy miał swoje słabości, które czyniły go po prostu człowiekiem, którego serce przerastało czasami wyobraźnię wielu ludzi. Brak mi będzie jego serdeczności, uśmiechu i dowcipu”.

Kochał życie i ludzi, był duszą towarzystwa, obdarzony niezwykłym poczuciem humoru, także autoironii, dzięki czemu był wdzięcznym tematem anegdot takich jak ta o dialogu z taksówkarzem. Na jego pytanie dokąd ma jechać, Józek miał odpowiedzieć - wszystko jedno, wszędzie mnie potrzebują. Razem z kolegami zapalonymi myśliwymi uczestniczył w polowaniach. Można przypuszczać, że przyciągało go do myślistwa nie tyle samo polowanie na grubego zwierza, co atmosfera zakrapianych spotkań w męskim zaprzyjaźnionym gronie.

W maju 2014 roku wspólnie świętowaliśmy w „Jajku” 50-lecie immatrykulacji. Przybył wspierając się na lasce i okrutna choroba wywarła wyraźny wpływ na Jego wygląd, ale nie na jego ducha. Nie tracił humoru i mamy nadzieję, że spotkanie z nami sprawiło Mu przyjemność.

Był też aktywnym członkiem stowarzyszenia absolwentów naszego Wydziału Korporacja HZ i w jej imieniu był Ambasadorem Korporacji Handlu Zagranicznego. Spotykał się z anmi, nawet w okresie gdy był premierem znalazł czas, żeby wciąć udział w naszej imprezie. Starał się również nie opuszczać naszych bali. A o tym jak był popularny, szanowany i lubiany najlepiej świadczy dywan wieńców na cemntarzu, a wśród nich nasz, który prezentujemy po niżej.

Żegnając Go przytoczmy słowa Leopolda Staffa:

„Nie zmarnowane będzie życie moje
Bom tworzył pieśni i miałem przyjaciół”.

Koleżanki i Koledzy z rocznika 1964 - 69.