Skutki sankcji dla Rosji

Gościem Honorowym pierwszego spotkania po wakacjach w Klubie ARCO w środę 1 października była dr Ewa Fischer, absolwentka naszego Wydziału (1977), która mówiła na temat „Sankcje a wzrost gospodarczy Rosji”. Ewa Fischer kilka dni wcześniej wróciła z Moskwy, a więc jej wystąpienie opierało się zarówno na jej opinii jako eksperta jak i na obserwacjach naocznego świadka.

Ewa Fischer całą swoją karierę zawodową związała z rynkami wschodnimi, głównie rosyjskim, który poznała zarówno od strony praktycznej jako wieloletni pracownik handlu (Metalexport), przedstawiciel handlowy i radca Ambasady RP w Moskwie, a także jako naukowiec prowadzący badania oraz wykłady na temat tych krajów jako ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

Zaskakujące wrażenia

Jakie są jej wrażenia po ostatniej wizycie w Moskwie a także na dalekim wschodzie Federacji Rosyjskiej? Zaskoczenie. Zaskoczenie reakcjami ludzi – a przecież obracała się głównie wśród ekspertów i naukowców, a więc przedstawicieli środowisk opiniotwórczych – na sankcje zachodnie. Pod wpływem niezwykle agresywnej propagandy sankcje są traktowane jako atak na Rosję, przede wszystkim Ameryki. A prowodyrem sankcji europejskich na żądanie amerykańskie jest Polska. Nie mamy więc w Rosji dobrych notowań. Jako naród Rosjanie są niezwykle dumni i wrażliwi na tym punkcie. Nie mogą przeboleć rozpadu Związku Radzieckiego i próby przywrócenia status quo ex ante wywołują więc satysfakcję i mają pełne, albo prawie pełne poparcie. A Ukraina to dla nich walka z reżimem faszystowskim z Kijowa.

Na progu recesji

Natomiast sankcje gospodarcze w opinii eksperta są groźne. Rosja wyczerpała możliwości wzrostu gospodarczego w oparciu o ropę naftową i ze względu na brak reform jej gospodarka i tak traciła dynamikę wzrostu z 3% w 2012 r. do 1,3% w 2013 i 0-0,2% w 2014. Jednocześnie rosło zadłużenie zagraniczne, które dzisiaj sięga 730 mld USD. Wprawdzie Rosja ma jeszcze rezerwy, „zaskórniaki” z okresu naftowej prosperity – fundusz stabilizacyjny 160 mld USD, fundusz dobrobytu narodowego 80 mld USD, które w sumie sięgają 460 mld USD, ale na długo to nie starczy, gdy jeden Rosnieft pozbawiony możliwości refinansowania na zachodnich rynkach wyciąga rękę do rządu po 50 mld USD na spłatę swoich długów. Odcięcie Rosji od kredytów zagranicznych stanowi więc poważny problem. Oprocentowanie kredytów krajowych sięga zaś obecnie 14%, co jest zabójcze dla mało efektywnych przedsiębiorstw.

Spadek dochodów z ropy

Ale jeszcze groźniejszy jest spadek cen ropy naftowej, który nie jest wprawdzie deklarowany jako sankcje gospodarcze, ale ma taki efekt. Budżet Rosji w połowie opiera się na wpływach z podatku od eksportu ropy naftowej i gazu (głównie ropy) przy założeniu ceny 104 USD za baryłkę w tym roku i 100 USD w przyszłym. A tymczasem cena ta zbliża się do 90 USD a w roku przyszłym może dalej spadać, ponieważ Amerykanie zwiększają produkcję i eksport ropy z łupków. A budżet państwowy to „źródło utrzymania” 60% ludności – cały sektor publiczny, wojsko, emeryci. Spadek dochodów z ropy jest więc katastrofalny dla budżetu, który nie ma alternatywnych źródeł zasilania, a reszta gospodarki jest słaba. A przecież Rosja jeszcze buńczucznie zapowiada zwiększenie wydatków na wojsko o 20%. Nawiasem mówiąc, jak stwierdził jeden z uczestników naszego spotkania w dyskusji, Rosja zamierza zwiększyć swoje wydatki wojskowe do 100 mld USD, podczas gdy Ameryka dzisiaj wydaje na ten cel 600 mld.

Nie tylko ludność, lecz również gospodarka jest na państwowym garnuszku i utrzymuje się dzięki zamówieniom rządowym. Przemysł ogólnie cofnął się i większość maszyn sprowadza z zagranicy. Jest też problem tzw. monomiast, które powstały wokół wielkich zakładów przemysłowych i są całkowicie od nich zależne. Gdyby zakład padł, to miasto i jego ludność traci podstawy bytu. A takich miast jest 340. Zachodnie embargo na dostawy dla wiodących przemysłów też muszą odbić się negatywnie na perspektywach gospodarczych.

Powtórka z Reagana?

Ten spadek cen ropy, inicjowany przez USA, jest czasami uważany za powtórzenie manewru Reagana, który wywołując najpierw wyścig zbrojeń, a potem powodując spadek cen ropy, doprowadził do rozpadu Związku Radzieckiego. Do czego miałoby to doprowadzić obecnie? Eksperci raczej powstrzymują się od odpowiedzi. Opinię Ewy Fiszer podamy pod koniec relacji ze spotkania.

Wiązać się z tym musi spadek kursu rubla, który na początku roku wynosił około 32 rubli za USD, a obecnie zbliża się do 40 rubli i dalej spada. Bank centralny mógłby go bronić sprzedając dolary, ale jest na nie wielu chętnych (patrz wyżej). Spadek rubla wiąże się z kolei z nasileniem inflacji, która już obecnie wynosi 7-8%. Stanowi to chwilową ulgę dla budżetu, bo wpływy w USD z ropy po przeliczeniu na ruble są wyższe, ale gdy przyjdzie do spłaty długów zagranicznych, to sytuacja będzie odwrotna.

Strzał w stopę

Wreszcie „temat polskich jabłek”, czyli sankcje nałożone w odwecie przez Rosję na artykuły spożywcze z UE i USA, są typowym strzałem we własną stopę. Rosja przez 70 lat niszczyła chłopów i dzisiaj nie ma specjalistów. Gdy tylko koło granicy z Polską pojawiły się dwa dziki z objawami afrykańskiego pomoru wprowadzono, jeszcze przed sankcjami, embargo importu mięsa z Polski. Tymczasem w Rosji jest 100 ognisk choroby i dotyczą one wielkich kombinatów, a więc trzeba byłoby wybijać tysiące zwierząt. Inny podobny przykład. Od dłuższego czasu mięso z Brazylii nie było dopuszczane ze względu na stosowanie hormonu wzrostu. Po wprowadzeniu embarga problem praktycznie przestał istnieć w ciągu kilku dni. Potrzebne są małe gospodarstwa a nie wielkie kombinaty. Propaganda rosyjska chwali embargo, ponieważ sprzyjać to będzie produkcji krajowej. Na to jednak, żeby powstała potrzeba lat. Czy w sklepach widać skutki embarga? Na razie większość towarów jest ze starych zapasów lub od nowych dostawców, słynne białoruskie łososie, tylko ceny się zmieniły. Polskie jabłka są i w Moskwie, ale kosztują po przeliczeniu 17 zł kg. Owoców i jarzyn nie znajdzie się w cenie poniżej 10 zł. TV pokazała złapany transport „wrażych” jabłek w Irkucku – opowiada Ewa Fiszer – ponieważ producent niechlujnie wysłał je w kartonach z napisem „zakład ogrodniczy w….”, ale rozmawiałam w Moskwie z polskim producentem – dodaje – który u uśmiechem stwierdził, że magazyny ma już puste. To nie pierwszy raz nasi producenci spotykają się z takimi problemami i nauczyli się już sobie radzić. Przynajmniej niektórzy.

Do czego to prowadzi?

Ewa Fischer jest daleka od optymizmu. Sankcje będą działać i ani Unia Europejska ani Stany Zjednoczone nie wycofają się z nich – uważa – pomimo protestów Czech czy Węgier. Sankcje przyniosą efekty i będą wywoływać napięcia i może to prowadzić do „nieobliczalnych działań”. Nie ma też co liczyć – dopóki jest ropa – na reformy i demokratyzację. Posunięcia władz spotykają się z zaskakująco dużym poparciem, a oczekiwania społeczne są zaskakująco minimalistyczne.

(TEK)