Gościem Honorowym naszego spotkania w lutym była Teresa Rosati, absolwentka naszego Wydziału i korporantka, w dodatku w gronie rodzinnym, ponieważ członkami Korporacji są też jej mąż i syn.Tylko córka wybrała inną drogę, ale może to i dobrze, ponieważ i tak ma bardzo ciekawy zawód
Gdyby zapytać Teresę, jaki przedmiot wykładany na studiach najbardziej przydał się jej w pracy zawodowej, bez wahania odpowiedziałaby – protokół dyplomatyczny. Chociaż tak jak my skończyła studia ekonomiczne, to ekonomia nigdy nie była jej pasją. Od wczesnych lat interesowało ją szycie i projektowanie strojów, dla siebie, koleżanek, a nawet dla męża w latach studenckich. Impulsem, kiedy zdecydowała, że chce być tym, kim jest dzisiaj, była wizyta w Polsce królowej Elżbiety II.
Jako żona ówczesnego ministra spraw zagranicznych uczestniczyła w podejmowaniu Jej Królewskiej Mości od powitania na lotnisku, poprzez lunch, Galę w Operze, oficjalne przyjęcia aż po wyjazd do Krakowa. Jak powinna się ubrać na te okazje? Te sprawy reguluje właśnie protokół dyplomatyczny. Okazało się wówczas, że zarówno od strony teoretycznej jak i praktycznej, a więc zapewnienia Polkom uczestniczącym w takich wydarzeniach odpowiednich strojów, słabo u nas z odpowiednimi specjalistami. Dostrzegła – powiedzielibyśmy – niszę rynkową, którą postanowiła zapełnić. Otworzyła Studio Mody, które specjalizuje się w strojach koktajlowych i wieczorowych, ostatnio także ślubnych, a więc właśnie w ubiorach dla kobiet na specjalne wydarzenia i uroczystości. Wiadomo jak wielką wagę do strojów przywiązują żony i partnerki ważnych i możnych tego świata, toteż znalezienie się w gronie cenionych i uznawanych projektantów mody dla najwyższego segmentu rynku jest nobilitacją. Teresa wtargnęła od razu do tego grona, ba! znajduje się od lat w ścisłej czołówce.
Czemu zawdzięcza swój sukces? Moim zdaniem, głównie talentowi artystycznemu. Możemy sobie pogratulować, że nasze studia na Wydziale Handlu Zagranicznego były na tyle „ogólnorozwojowe”, a nie tylko specjalistyczne, że nie zabiły w Teresie jej talentów, a nawet w jakimś stopniu pomogły w przyszłej karierze. .
Jej kreacje wyróżniają się elegancją wynikającą z wyrafinowanej prostoty. Olbrzymią rolę odgrywa w tym tworzywo, czyli materiały, które Teresa dobiera niezwykle starannie. Nie może odżałować Milanówka, który był jej głównym źródłem w pierwszych latach, nawet sama projektowała tam niektóre tkaniny. Jedwabie, szyfony, satyny, tiule w niesłychanie wysmakowanych kolorach, najczęściej gładkie z niewielkimi dodatkami jak ulubione cekiny czy koronki koralikowe. Czasami ukochane patchworki, utrzymane w jednej tonacji. Teresa przyznaje, że jeżdżąc po świecie wszędzie odwiedza sklepy i kupuje materiały. To zaskakujące – mówi – ale najwyższej jakości jedwabie w Stanach są dwa razy tańsze niż w Mediolanie.
A drugi element to własny styl, który nazwałem wyrafinowaną prostotą. Teresa nie ulega ślepo modzie, ale uwzględnia jej trendy, często sięga do klasyki. Przyznaje, że źródłem jej inspiracji są m.in. stare filmy i takie postacie kina jak Marlena Dietrich czy Audrey Hepburn. Klasyczna prostota jest u niej lekko złamana np. asymetrią, czy pewnymi dodatkami i aplikacjami. Jej kreacje są pozbawione przepychu i nadmiernego bogactwa. Są one jednocześnie - paradoksalnie – dyskretne i zdecydowane, co właśnie nadaje im indywidualny, niepowtarzalny charakter.
Jako projektantka mody Teresa Rosati zadebiutowała raptem 16 lat temu w Galerii Zachęta, a potem to już potoczyło się szybko wartkim rytmem; udział w międzynarodowych targach oraz pokazach w Paryżu, Mediolanie, Sankt Petersburgu, Los Angeles, Nowym Jorku a także w Polsce.
Teresa nie kryje, że zapewnienie odpowiedniej bazy dla sfinansowania swojej działalności, a koszty zorganizowania takich pokazów są olbrzymie, jest dla niej złem koniecznym. Nie przepada za występami przed ”ścianką” z logami sponsorów i wszelkimi akcjami promocyjnymi, chociaż zdaje sobie sprawę, że są konieczne i potrzebne. Gdyby mogła, zajmowałaby się tylko projektowaniem strojów i przygotowywaniem pokazów. Na szczęście dzięki wyrobionej renomie może liczyć na takich sponsorów, a w przypadku np. Apartu, producenta biżuterii prezentowanej na pokazach przez modelki, synergia jest oczywista. Już woli spotkania klubu żon dyplomatów, w którym aktywnie działa i który zajmuje się nie tylko modą i „kieckami”, ale także pozwala lepiej poznać Polskę i jej zabytki. Chętnie też uczestniczy w akcjach charytatywnych.
Teresa opowiadała o swojej działalności tak interesująco, że nie tylko panie słuchały jej z wytężoną uwagą. Zamieszczam kilka zdjęć z tego spotkania. Dla zainteresowanych Teresa udostępniła link do swojej strony na facebooku.
Na koniec chciałbym przypomnieć dość banalną prawdę, jednak chyba nie tak często stosowaną w praktyce, że najlepiej jest robić w życiu to, co się kocha, a i zwykle właśnie to wychodzi nam najlepiej. Teresa jest tego wspaniałym przykładem./TEK/